Małe dziecko niezdarnie ciągnie czarnowłosego chłopaka za nogę. Ten
się śmieje i daje się poprowadzić do ogrodu. Wsadza dziewczynkę do
huśtawki i droczy się z dzieckiem odpychając je jednym palcem. Dziecko
kopie go w brzuch. Jest z siebie dumne. Mężczyzna udaje, że go boli i
rozhuśtuje malucha bardzo mocno. Dziecko najpierw jest zdezorientowane,
ale potem się śmieje i unosi rączkę do góry próbując złapać słońce do
małej piąstki.
Sen się urwał. Tonks obudziła się i spojrzała na zegarek. Była trzecia w nocy. Znowu śnił jej się Syriusz. Niestety, nie pozostało po nim nic prócz wspomnień i kilku zdjęć w rodzinnym albumie. Podobno to on zabił Petera, swojego przyjaciela i tych biednych mugoli. Nie wierzyła w to! Nie Tonks, nie ta mała Dora, która kryła się głęboko w niej, dostępna tylko dla nielicznych! Gdy nie mogła przez to spać w nocy, matka powtarzała jej, że Black jest niewinny. Dzisiaj w nocy znowu była małą Nimfadorą, która co noc płakała za "swoim Łapcią". Teraz jednak po jej policzku potoczyła się tylko jedna, samotna łza bezsilności i głębokiej tęsknoty. Ostatnio, odkąd Syriusz uciekł z Azkabanu, Dora często o nim myślała. Położyła się na poduszce i uśmiechnęła, choć był to smutny uśmiech. Syriusz nie chciałby, żeby przez niego cierpiała.
***
Rankiem obudzona dziewczyna ziewnęła przeciągle. Nie wyspała się. Szybko uświadomiła sobie, że musi iść na swoje pierwsze spotkanie Zakonu Feniksa. Ta myśl pomogła jej się rozbudzić niemal od razu. Wyskoczyła z łóżka. Potknęła się o kapeć, leżący zaraz koło mebla i upadła na ziemię z głośnym "łubudubu". Była niezdarna, choć mało się tym przejmowała. Szybko się podniosła.
Była godzina 8:12. W błyskawicznym tempie zjadła śniadanie i umyła zęby. Stanęła przed szafą i otworzyła ją z rozmachem. Z półek powypadało kilka rzeczy.
-Muszę kiedyś zrobić tutaj porządek. - stwierdziła z rezygnacją.
Szybko wybrała z szafy czarne rurki i jasnoniebieską bluzkę na guziki, która do tego miała z przodu, u dołu grubsze materiałowe sznurki, które zawiązała w węzeł. Stanęła przed lustrem i zamknęła oczy. Skupiła się na swoich włosach, a te stały się tak samo jasnoniebieskie jak bluzka, długie do połowy pleców, z ciemnoniebieskim pasemkiem. Jeszcze tylko usunęła cienie spod oczu i ogromnego (jej zdaniem) pryszcza na czole i teleportowała się na ulicę Grimmauld Place.
***
Dzień był słoneczny, jednak na ulicy nie było jak na razie żywego ducha. Miejsce było bardzo obskurne. Ze wszystkich ławek odeszła farba. Alejka była jednak długa, więc szła dalej. Już wiedziała, czemu tylko jeden człowiek miałby tu czytać gazetę. To nie jest zbyt ciekawe miejsce na poranne spędzanie czasu. W końcu go zobaczyła. Mężczyzna czytał mugolski dziennik, a znad pokrytego farbą drukarską papieru wystawały tylko jego rude włosy. Przysiadła na ławce obok mężczyzny.
-Dzień dobry, ja od Moody'ego. - przywitała się.
-Cześć.- mężczyzna złożył gazetę i dopiero wtedy zerknął na Dorę.
-Tonks! To ty? - mężczyzna był zmieszany.
-No, ja. Ale, hmmm..... ja ciebie gdzieś widziałam.
-Dzięki tym włosom od razu cię rozpoznałem. Ciekawe, czy zgadniesz kim jestem. - zadarł głowę do góry i się uśmiechnął wytwornie. Czuł się swobodnie, a Dora wiedziała, że przy tym człowieku nie musi uważać, by nie popełnić gafy lub by się nie potknąć.
-Spróbuję, powiesz mi skąd się znamy? - zapytała wesoło pani auror, ta zgadywanka zaczęła jej się podobać.
-Z Hogwartu. - odpowiedział.
-Masz rude włosy. Znam osoby o trzech nazwiskach, którzy mają rude włosy. Oczywiście Moody, który odpada. - w tym momencie mrugnęła do niego. - Bones, ale na Bonesa nie wyglądasz. Zostało moje ulubione nazwisko. Jesteś Weasleyem.
-Brawo, Sherlocku! - odpowiedział, oglądając paznokcie.
-Bill! Ale się zmieniłeś. Jesteś w Zakonie? - przytuliła starego znajomego i jak to ona zaczęła go wypytywać.
-Ciii, nie tutaj! Moody już by ci język wyrwał.
-Przepraszam, muszę się przyzwyczaić.
-Choć lepiej zobaczyć Kwaterę Główną.- odparł szybko i wziął ją za rękę. Stanęli na wprost trawnika łączącego domy numer 11 i 13 i podał jej skrawek pergaminu.
-Masz, to od Dumbledore'a. Na pewno słyszałaś o Zaklęciu Fideliusa. - gdy Tonks przytaknęła Bill kontynuował.
-Dyrektor jest powiernikiem tajemnicy. Zapamiętaj to, co tu napisał i zniszcz pergamin. - poinstruował.
-Dobra. - Gdy wypowiedziała napisane słowa w myślach, budynek z numerem dwunastym zaczął się pojawiać.
Bill ruszył w stronę domu. Tonks nie mając lepszego pomysłu na trwałe zniszczenie informacji, po prostu zjadła cienką karteczkę i ruszyła za Billem.
-Cała ty. - stwierdził rozbawiony Weasley.
-No, to powiedz geniuszu, co miałam z nią zrobić?- zapytała
-Nie wiem, spalić? - odpowiedział pytaniem, na pytanie.
-Dobra, nieważne.- odparła i weszła na schody, a Bill otworzył drzwi.
W korytarzu było ciemno. Rudowłosy przyłożył palec do ust nakazując jej, żeby była cicho. Nie wiedziała czemu, ale skoro tak mówi, to nie będzie się sprzeciwiać. Weasley wszedł do kolejnego pomieszczenia. Tonks, jak to ma w zwyczaju, potknęła się o próg i wylądowała na podłodze. Chyba zahaczyła o coś głową, bo gdy wstawała, strasznie ją bolała. Bill pomógł jej się podnieść. W kuchni było kilka osób. Co za wtopa. - pomyślała ze wstydem.
-Hej, wszystkim! To jest Nimfadora Tonks, nowa kandydatka na członka Zakonu. - przedstawił dziewczynę Bill i rozległ się odgłos powitania.
-Jeżeli ktoś jeszcze jej nie zna, to niech wie, że te upadki są normalne. - zaśmiał się cicho. Podeszli do stołu i usiedli. Bill zaczął wszystkich przedstawiać.
-Moich rodziców już znasz.
-Witaj, kochanieńka. Nic ci nie jest?
-Ależ nie, pani Weasley. Po prostu jestem niezdarą. Tak już mam i niestety tego nie zmienię.- odpowiedziała Dora.
-Tonks, nie uwierzysz, ale ten samochód, który pomogłaś mi naprawić doleciał od naszego domu aż do Hogwartu? - pochwalił się pan Weasley. Faktycznie jak jeszcze chodziła do szkoły, spędziła wiele wakacyjnych dni w Norze. Była wtedy prawie jak członek rodziny.
-Naprawdę? To świetnie! - Tonks naprawdę się cieszyła. Wiele się wtedy napracowali.
-Nie do końca, bo jechał nim mój najmłodszy syn z Harrym Potterem i zaparkowali na Wierzbie Bijącej.
-Czyli ze starego, dobrego Forda niewiele zostało. - stwierdziła rozbawiona, pomimo że poświęcili tyle godzin pracy na naprawę.
- Mi tam nie szkoda tego samochodu. Dobrze, że ministerstwo dało ci spokój, Arturze. - odparła pani Weasley.
-Pozwólcie, że przedstawię dalej. Fleur Delacour - moja dziewczyna. Reprezentowała Bauxbantos podczas Turnieju Trójmagicznego. - Tonks kiwnęła głową i posłała jej uśmiech. Bill ma dziewczynę. Ciekawe, ciekawe.
-A to jest Remus Lupin. Podobno najlepszy nauczyciel w Hogwarcie.
-Bzdura. - oświadczył Lupin. - Cześć!
-Hej! - odpowiedziała. Zdziwiła się, gdy zobaczyła pooraną bliznami twarz, ale nie dała tego po sobie poznać. Do kuchni weszła kolejna osoba.
-A Syriusza chyba znasz. - wskazał na mężczyznę stojącego w drzwiach. Tonks obejrzała się i zobaczyła ciemnowłosego mężczyznę, którego pomimo upływu lat od razu rozpoznała, pewnie dzięki zdjęciom z Proroka.
-Syriusz! - Krzyknęła i pobiegła go uściskać. Z początku Black był zdezorientowany, ale wziął ja w ramiona. Skoro ładna dziewczyna chce go poprzytulać, nie będzie protestował.
-Wiesz, fajnie się tak tulić, ale kim jesteś? - zapytał, nadal ją obejmując.
-No, zgadnij. - odsunęła się od niego rozpromieniona i popatrzyła mu w oczy. Te same oczy co dawniej! Pojawiły się tam jednak zmarszczki i zmęczenie.
-Andromeda! Co ja gadam, Dora!!! - wykrzyknął i podniósł ją do góry kręcąc się z nią wokoło, tuląc jak skarb. Syriusz był bardzo silny. Tonks czuła ból, ale nie zwracała na niego uwagi. Nie sądziła, że kiedykolwiek jeszcze zobaczy Łapę, poza zdjęciami z gazet i listów gończych. W końcu się oderwali od siebie i usiedli na przeciw tego człowieka z bliznami, Tonks zapomniała już jak się nazywał, by porozmawiać.
Sen się urwał. Tonks obudziła się i spojrzała na zegarek. Była trzecia w nocy. Znowu śnił jej się Syriusz. Niestety, nie pozostało po nim nic prócz wspomnień i kilku zdjęć w rodzinnym albumie. Podobno to on zabił Petera, swojego przyjaciela i tych biednych mugoli. Nie wierzyła w to! Nie Tonks, nie ta mała Dora, która kryła się głęboko w niej, dostępna tylko dla nielicznych! Gdy nie mogła przez to spać w nocy, matka powtarzała jej, że Black jest niewinny. Dzisiaj w nocy znowu była małą Nimfadorą, która co noc płakała za "swoim Łapcią". Teraz jednak po jej policzku potoczyła się tylko jedna, samotna łza bezsilności i głębokiej tęsknoty. Ostatnio, odkąd Syriusz uciekł z Azkabanu, Dora często o nim myślała. Położyła się na poduszce i uśmiechnęła, choć był to smutny uśmiech. Syriusz nie chciałby, żeby przez niego cierpiała.
***
Rankiem obudzona dziewczyna ziewnęła przeciągle. Nie wyspała się. Szybko uświadomiła sobie, że musi iść na swoje pierwsze spotkanie Zakonu Feniksa. Ta myśl pomogła jej się rozbudzić niemal od razu. Wyskoczyła z łóżka. Potknęła się o kapeć, leżący zaraz koło mebla i upadła na ziemię z głośnym "łubudubu". Była niezdarna, choć mało się tym przejmowała. Szybko się podniosła.
Była godzina 8:12. W błyskawicznym tempie zjadła śniadanie i umyła zęby. Stanęła przed szafą i otworzyła ją z rozmachem. Z półek powypadało kilka rzeczy.
-Muszę kiedyś zrobić tutaj porządek. - stwierdziła z rezygnacją.
Szybko wybrała z szafy czarne rurki i jasnoniebieską bluzkę na guziki, która do tego miała z przodu, u dołu grubsze materiałowe sznurki, które zawiązała w węzeł. Stanęła przed lustrem i zamknęła oczy. Skupiła się na swoich włosach, a te stały się tak samo jasnoniebieskie jak bluzka, długie do połowy pleców, z ciemnoniebieskim pasemkiem. Jeszcze tylko usunęła cienie spod oczu i ogromnego (jej zdaniem) pryszcza na czole i teleportowała się na ulicę Grimmauld Place.
***
Dzień był słoneczny, jednak na ulicy nie było jak na razie żywego ducha. Miejsce było bardzo obskurne. Ze wszystkich ławek odeszła farba. Alejka była jednak długa, więc szła dalej. Już wiedziała, czemu tylko jeden człowiek miałby tu czytać gazetę. To nie jest zbyt ciekawe miejsce na poranne spędzanie czasu. W końcu go zobaczyła. Mężczyzna czytał mugolski dziennik, a znad pokrytego farbą drukarską papieru wystawały tylko jego rude włosy. Przysiadła na ławce obok mężczyzny.
-Dzień dobry, ja od Moody'ego. - przywitała się.
-Cześć.- mężczyzna złożył gazetę i dopiero wtedy zerknął na Dorę.
-Tonks! To ty? - mężczyzna był zmieszany.
-No, ja. Ale, hmmm..... ja ciebie gdzieś widziałam.
-Dzięki tym włosom od razu cię rozpoznałem. Ciekawe, czy zgadniesz kim jestem. - zadarł głowę do góry i się uśmiechnął wytwornie. Czuł się swobodnie, a Dora wiedziała, że przy tym człowieku nie musi uważać, by nie popełnić gafy lub by się nie potknąć.
-Spróbuję, powiesz mi skąd się znamy? - zapytała wesoło pani auror, ta zgadywanka zaczęła jej się podobać.
-Z Hogwartu. - odpowiedział.
-Masz rude włosy. Znam osoby o trzech nazwiskach, którzy mają rude włosy. Oczywiście Moody, który odpada. - w tym momencie mrugnęła do niego. - Bones, ale na Bonesa nie wyglądasz. Zostało moje ulubione nazwisko. Jesteś Weasleyem.
-Brawo, Sherlocku! - odpowiedział, oglądając paznokcie.
-Bill! Ale się zmieniłeś. Jesteś w Zakonie? - przytuliła starego znajomego i jak to ona zaczęła go wypytywać.
-Ciii, nie tutaj! Moody już by ci język wyrwał.
-Przepraszam, muszę się przyzwyczaić.
-Choć lepiej zobaczyć Kwaterę Główną.- odparł szybko i wziął ją za rękę. Stanęli na wprost trawnika łączącego domy numer 11 i 13 i podał jej skrawek pergaminu.
-Masz, to od Dumbledore'a. Na pewno słyszałaś o Zaklęciu Fideliusa. - gdy Tonks przytaknęła Bill kontynuował.
-Dyrektor jest powiernikiem tajemnicy. Zapamiętaj to, co tu napisał i zniszcz pergamin. - poinstruował.
-Dobra. - Gdy wypowiedziała napisane słowa w myślach, budynek z numerem dwunastym zaczął się pojawiać.
Bill ruszył w stronę domu. Tonks nie mając lepszego pomysłu na trwałe zniszczenie informacji, po prostu zjadła cienką karteczkę i ruszyła za Billem.
-Cała ty. - stwierdził rozbawiony Weasley.
-No, to powiedz geniuszu, co miałam z nią zrobić?- zapytała
-Nie wiem, spalić? - odpowiedział pytaniem, na pytanie.
-Dobra, nieważne.- odparła i weszła na schody, a Bill otworzył drzwi.
W korytarzu było ciemno. Rudowłosy przyłożył palec do ust nakazując jej, żeby była cicho. Nie wiedziała czemu, ale skoro tak mówi, to nie będzie się sprzeciwiać. Weasley wszedł do kolejnego pomieszczenia. Tonks, jak to ma w zwyczaju, potknęła się o próg i wylądowała na podłodze. Chyba zahaczyła o coś głową, bo gdy wstawała, strasznie ją bolała. Bill pomógł jej się podnieść. W kuchni było kilka osób. Co za wtopa. - pomyślała ze wstydem.
-Hej, wszystkim! To jest Nimfadora Tonks, nowa kandydatka na członka Zakonu. - przedstawił dziewczynę Bill i rozległ się odgłos powitania.
-Jeżeli ktoś jeszcze jej nie zna, to niech wie, że te upadki są normalne. - zaśmiał się cicho. Podeszli do stołu i usiedli. Bill zaczął wszystkich przedstawiać.
-Moich rodziców już znasz.
-Witaj, kochanieńka. Nic ci nie jest?
-Ależ nie, pani Weasley. Po prostu jestem niezdarą. Tak już mam i niestety tego nie zmienię.- odpowiedziała Dora.
-Tonks, nie uwierzysz, ale ten samochód, który pomogłaś mi naprawić doleciał od naszego domu aż do Hogwartu? - pochwalił się pan Weasley. Faktycznie jak jeszcze chodziła do szkoły, spędziła wiele wakacyjnych dni w Norze. Była wtedy prawie jak członek rodziny.
-Naprawdę? To świetnie! - Tonks naprawdę się cieszyła. Wiele się wtedy napracowali.
-Nie do końca, bo jechał nim mój najmłodszy syn z Harrym Potterem i zaparkowali na Wierzbie Bijącej.
-Czyli ze starego, dobrego Forda niewiele zostało. - stwierdziła rozbawiona, pomimo że poświęcili tyle godzin pracy na naprawę.
- Mi tam nie szkoda tego samochodu. Dobrze, że ministerstwo dało ci spokój, Arturze. - odparła pani Weasley.
-Pozwólcie, że przedstawię dalej. Fleur Delacour - moja dziewczyna. Reprezentowała Bauxbantos podczas Turnieju Trójmagicznego. - Tonks kiwnęła głową i posłała jej uśmiech. Bill ma dziewczynę. Ciekawe, ciekawe.
-A to jest Remus Lupin. Podobno najlepszy nauczyciel w Hogwarcie.
-Bzdura. - oświadczył Lupin. - Cześć!
-Hej! - odpowiedziała. Zdziwiła się, gdy zobaczyła pooraną bliznami twarz, ale nie dała tego po sobie poznać. Do kuchni weszła kolejna osoba.
-A Syriusza chyba znasz. - wskazał na mężczyznę stojącego w drzwiach. Tonks obejrzała się i zobaczyła ciemnowłosego mężczyznę, którego pomimo upływu lat od razu rozpoznała, pewnie dzięki zdjęciom z Proroka.
-Syriusz! - Krzyknęła i pobiegła go uściskać. Z początku Black był zdezorientowany, ale wziął ja w ramiona. Skoro ładna dziewczyna chce go poprzytulać, nie będzie protestował.
-Wiesz, fajnie się tak tulić, ale kim jesteś? - zapytał, nadal ją obejmując.
-No, zgadnij. - odsunęła się od niego rozpromieniona i popatrzyła mu w oczy. Te same oczy co dawniej! Pojawiły się tam jednak zmarszczki i zmęczenie.
-Andromeda! Co ja gadam, Dora!!! - wykrzyknął i podniósł ją do góry kręcąc się z nią wokoło, tuląc jak skarb. Syriusz był bardzo silny. Tonks czuła ból, ale nie zwracała na niego uwagi. Nie sądziła, że kiedykolwiek jeszcze zobaczy Łapę, poza zdjęciami z gazet i listów gończych. W końcu się oderwali od siebie i usiedli na przeciw tego człowieka z bliznami, Tonks zapomniała już jak się nazywał, by porozmawiać.
Komentarze
Prześlij komentarz