Przejdź do głównej zawartości

rozdział 1 - Moody

Młoda pani auror szła szybkim tempem przez korytarze Ministerstwa Magii, a jej czarna grzywka podskakiwała z każdym krokiem. Kolejny zaginiony odnalazł się po trzech dniach od zgłoszenia. Okazało się, że był na krótkich wakacjach na Majorce. Dorze powoli zaczynało się nudzić w pracy. Po drodze poinformowała swojego współpracownika Tobiasa o zakończeniu śledztwa i udała się do ich wspólnego boksu. Było to małe pomieszczenie, w którym stał regał z segregatorami, w których znajdowały się akta spraw prowadzonych przez dwójkę aurorów i dwa biurka. Usiadła przy swoim i czekała na koniec zmiany. Nagle drzwi wydały z siebie ciche skrzypnięcie, a do środka wszedł jej dawny mentor, czyli nie kto inny jak Szalonooki Moody. Dziewczyna ucieszyła się, że nic mu nie jest. Niedawno okazało się, że Harry Potter odnalazł go w magicznym kufrze, chwilę po zakończeniu Turnieju Trójmagicznego. Okazało się, że przez cały rok pewien facet podszywał się pod niego. Nie byle kto, a sam Barty Crouch Junior! To była gruba afera. Przez tego typa podobno zginął dzieciak! Co gorsza chodzą słuchy, że Ten, którego imienia nie wolno wymawiać się odrodził!
-Cześć, Tonks! Nie przywitasz się ze starym szefem? - zapytał wesoło Moody.
-Szalonooki! Wypuścili Cię już? - zapytała Tonks.
-Jak widać mieli mnie w Mungu dość. - Dziewcznie wyraźnie ulżyło, słysząc dawny sposób mówienia sterego wygi. Oznaczało to, że Stałej Czujności faktycznie nic się nie stało.
-Wracasz? Mam już dość Scrimgeoura! -zapytała z nadzieją.
-Tak, wracam. - burknął, lecz Dora wiedziała, że był zadowolony.
-To świetnie! Odkąd odszedłeś strasznie tu nudno. - zaczęła narzekać na to, jak źle się jej pracuje pod wodzą Scrimgeura.
Jednak Alastora to nie obchodziło, spoważniał,  w oczy rzucało się, że chce coś ważnego powiedzieć.
-Nimfadora, usiądźmy spokojnie, muszę Ci zadać kilka ważnych pytań. 
-Jasne, siadaj. A jeśli jeszcze raz powiesz do mnie Nimfadora, sama poślę Cię do Munga! Kto jak kto, ale ty wiesz jak mnie nazywać. -Tonks była ciekawa, co ważnego ma jej do powiedzenia Szalonooki.
-Muffliato. - cicho wypowiedział formułkę starszy auror.
-Co to za zaklęcie? Nigdy go nie słyszałam. -zapytała zaintrygowana dziewczyna. Każde nowe zaklęcie było dla niej ważne, gdyż mogło się jej przydać w pracy aurora.
-Nikt nas nie podsłucha, podłapałem je od Dumbledore'a. A tak poza tym to ja zadaję pytania.
-Dobra, więc o co chodzi?-zadała kolejne pytanie, ale się tym nie przejęła.
-Wierzysz w to, co stało się na Turnieju Trójmagicznym? - zaczął przechodzić do sedna sprawy.
-Ciężkie pytanie. Gdyby to mówił ktoś inny niż Dumbledore na pewno bym go wyśmiała. Powiedzmy, że wierzę, a co?
-Mam dla ciebie propozycję. Słyszałaś kiedyś o Zakonie Feniksa?
-Znam tę nazwę. Chyba kiedyś ktoś z sąsiedniego stolika w Dziurawym Kotle o tym wspominał. - odparła po chwili namysłu.
-Idioci, jak mogą o tym gadać w miejscu publicznym, do tego bez żadnych zaklęć zabezpieczających! -Obruszył się Moody.
-No więc, - ciągnął - to organizacja, którą założył Dumbledore do walki z Voldemortem. Stara się wykrywać śmierciożerców i chronić mugoli.
-Wow, nie wiedziałam, że takie coś istnieje! Czyli sprawa jest poważna. -Tonks ciężko było uwierzyć, że znowu nastają mroczne czasy. Jednocześnie czuła ekscytację, w końcu działo się coś tajemniczego, być może groźnego i miała szansę być w to wtajemniczona.
-Zakon powstał za czasów I Wojny Czarodziejów. Teraz zwołany jest na nowo. Wielu dawnych członów już nie żyje. Jednych zabili śmierciożercy, innych sam Voldemort, a jeśli ktoś miał szczęście to zmarł naturalnie. Szukamy nowych ochotników.
-Szalonooki, rozumiem, że chcesz mnie zwerbować.
-No, tak. Ale wiedz, że to niebezpieczne.
-Kiedy mogę zacząć? - zapytała z powagą. - Nie będę patrzeć bezczynnie na to, jak ON się odradza! -Alastor obrócił oko do tyłu i mruknął.
-Scrimgeour tu idzie, muszę się streszczać. Jutro o 9:00. Ulica Grimmauld Place. Ktoś tam na pewno będzie na ciebie czekał. - udzielał informacji Moody.
-Jak go rozpoznam? - zapytała  wyraźnie rozochocona. W końcu coś ciekawego się dzieje!
-Będzie siedział na ławce i czytał gazetę.
-Przecież dużo osób może tak robić! - Oburzyła się. - Przecież mogę wpaść na jakiegoś mugola i co? Zacznę nawijać o Zakonie? Zgłupiałeś?
-Zapewniam cię, że TAM nikt inny nie będzie czytał gazety.
-Ale... - Zaoponowała.
-Cicho, Scrimgeour zaraz zapuka. Finite. - Zakończył zaklęcie wyciszające. Jego oko było wpatrzone w drzwi.
-Przecież on nigdy nie puka.
-No fakt. - zaśmiał się po swojemu Szalonooki i w tym momencie do pokoiku, faktycznie bez pukania wszedł Rufus Scrimgeour.
-Witaj, Nimfadoro! Przyszedłem, żeby cię poinform... Alastorze, a ty już tu? - urwał w pół zdania i zapytał zdziwiony.
-Dobrze wrócić na stare śmieci. - odparł niby wesoło Moody, ale w spojrzeniu jego zdrowego oka Dora wychwyciła niechęć do Scrimgeoura.
-Przyszedłem aby cię poinformować o tym, że twoim przełożonym na nowo zostaje Alastor, ale o tym chyba już wiesz. Ja natomiast staję się na powrót jedynie szefem departamentu aurorów i nie podlegacie mi bezpośrednio. - oznajmił Dorze Scrimgeour.
-Tak, proszę pana. Fajnie w końcu się od pana...to zna czy szkoda, że już nie będą współpracować z panem. - szybko ugryzła się w język.
-Tak, do widzenia. - Scrimgeour przeciągnął sylabę "tak" i wyszedł.
-No, ja też się zmywam. - oznajmił Moody. - pamiętaj jutro o 9:00 masz być na Grimmaud Place. Cześć! - wstał z krzesła i zatrzymał się przy drzwiach.
-Pa! - odpowiedziała wesoło Tonks, już nie mogła doczekać się jutrzejszego dnia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

rozdział 4 - Przysięga

Dora wstała, a za nią Remus, Syriusz i Bill, który gdzieś odszedł. Pan Weasley trzymał w ręku brązowy klucz. Syriusz wziął Tonks za rękę i poprowadził na górę do jakiegoś pokoiku. Był zielony, jak większość pomieszczeń w domu Blacków. Klamkę stanowiła głowa węża obnażającego swoje kły, jakby miał zaraz zatopić je w ręce pana Artura, który otwierał  drzwi. Tonks usiadła na kanapie razem z Syriuszem. W pokoiku nie było wielu mebli. Znajdowały się tam tylko ta kanapa, na której siedzieli, drewniany stolik i jedna szafa z barkiem, dwoma szafkami i szufladą. Każdy z elementów szafy był zamknięty na osobny klucz.  Drzwi się otworzyły i wszedł Bill, targając za sobą jakiś sporych rozmiarów worek, który położył na stole. Pan Weasley otworzył barek, w którym nie było żadnych trunków. Znajdował się tam duży słój, który był w jednej trzeciej zapełniony zwiniętymi kawałkami pergaminu. Mężczyzna wyciągnął różdżkę i rzucił na słoik zapewne jakieś bliżej nie znane Tonks zaklęcie ...

rozdział 2 - Spotkania po latach

Małe dziecko niezdarnie ciągnie czarnowłosego chłopaka za nogę. Ten się śmieje i daje się poprowadzić do ogrodu. Wsadza dziewczynkę do huśtawki i droczy się z dzieckiem odpychając je jednym palcem. Dziecko kopie go w brzuch. Jest z siebie dumne. Mężczyzna udaje, że go boli i rozhuśtuje malucha bardzo mocno. Dziecko najpierw jest zdezorientowane, ale potem się śmieje i unosi rączkę do góry próbując złapać słońce do małej piąstki. Sen się urwał. Tonks obudziła się i spojrzała na zegarek. Była trzecia w nocy. Znowu śnił jej się Syriusz. Niestety, nie pozostało po nim nic prócz wspomnień i kilku zdjęć w rodzinnym albumie. Podobno to on zabił Petera, swojego przyjaciela i tych biednych mugoli. Nie wierzyła w to! Nie Tonks, nie ta mała Dora, która kryła się głęboko w niej, dostępna tylko dla nielicznych! Gdy nie mogła przez to spać w nocy, matka powtarzała jej, że Black jest niewinny. Dzisiaj w nocy znowu była małą Nimfadorą, która co noc płakała za "swoim Łapcią". T...

rozdzial 3 - Opowieść

-Więc, jak ci się wiedzie? - zapytał Syriusz. Był ciekawy co działo się u małej Dory przez tyle lat, tylko że dziewczynka trochę mu urosła przez ten czas!  Jednocześnie chciał wiedzieć o niej wszystko i bał się, bo to jednak już dorosła osoba, mogła się zmienić. Mogła mu nie zaufać, a tego bał się najbardziej. Był przecież zbiegłym mordercą i zdrajcą, według gazet i ogólnej opinii publicznej. - U mnie nie dzieje się nic ważnego. Jestem aurorem. Ostatnio w biurze wieje nudą. Wszystko przez Scrimgeura. Chyba podejrzewa, że mogłabym się kontaktować z Tobą, bo jesteśmy spokrewnieni. W sumie od dzisiaj ma rację. A ja nawet nie wiem co się tak naprawdę wydarzyło, gdy umarli Potterowie! Skoro jesteś w Zakonie, to nie znam prawdziwej wersji wydarzeń! -Tonks, czy potrafisz uwierzyć, że jestem niewinny? - zapytał pełen nadziei. - Jeśli tak, to opowiem ci o tym, co się stało. To dla mnie do dzisiaj trudne, ale ty zasługujesz na prawdę. Jesteś moją małą Dorą. Jedynym, z tego c...