Młoda pani auror szła szybkim tempem przez korytarze Ministerstwa Magii, a jej
czarna grzywka podskakiwała z każdym krokiem. Kolejny zaginiony odnalazł
się po trzech dniach od zgłoszenia. Okazało się, że był na krótkich
wakacjach na Majorce. Dorze powoli zaczynało się nudzić w pracy. Po
drodze poinformowała swojego współpracownika Tobiasa o zakończeniu
śledztwa i udała się do ich wspólnego boksu. Było to małe pomieszczenie,
w którym stał regał z segregatorami, w których znajdowały się akta
spraw prowadzonych przez dwójkę aurorów i dwa biurka. Usiadła przy swoim
i czekała na koniec zmiany. Nagle drzwi wydały z siebie ciche
skrzypnięcie, a do środka wszedł jej dawny mentor, czyli nie kto inny
jak Szalonooki Moody. Dziewczyna ucieszyła się, że nic mu nie jest.
Niedawno okazało się, że Harry Potter odnalazł go w magicznym kufrze,
chwilę po zakończeniu Turnieju Trójmagicznego. Okazało się, że przez
cały rok pewien facet podszywał się pod niego. Nie byle kto, a sam Barty
Crouch Junior! To była gruba afera. Przez tego typa podobno zginął
dzieciak! Co gorsza chodzą słuchy, że Ten, którego imienia nie wolno
wymawiać się odrodził!
-Cześć, Tonks! Nie przywitasz się ze starym szefem? - zapytał wesoło Moody.
-Szalonooki! Wypuścili Cię już? - zapytała Tonks.
-Jak widać mieli mnie w Mungu dość. - Dziewcznie wyraźnie ulżyło, słysząc dawny sposób mówienia sterego wygi. Oznaczało to, że Stałej Czujności faktycznie nic się nie stało.
-Wracasz? Mam już dość Scrimgeoura! -zapytała z nadzieją.
-Tak, wracam. - burknął, lecz Dora wiedziała, że był zadowolony.
-To świetnie! Odkąd odszedłeś strasznie tu nudno. - zaczęła narzekać na to, jak źle się jej pracuje pod wodzą Scrimgeura.
Jednak Alastora to nie obchodziło, spoważniał, w oczy rzucało się, że chce coś ważnego powiedzieć.
-Nimfadora, usiądźmy spokojnie, muszę Ci zadać kilka ważnych pytań.
-Jasne, siadaj. A jeśli jeszcze raz powiesz do mnie Nimfadora, sama
poślę Cię do Munga! Kto jak kto, ale ty wiesz jak mnie nazywać. -Tonks
była ciekawa, co ważnego ma jej do powiedzenia Szalonooki.
-Muffliato. - cicho wypowiedział formułkę starszy auror.
-Co to za zaklęcie? Nigdy go nie słyszałam. -zapytała zaintrygowana dziewczyna. Każde nowe zaklęcie było dla niej ważne, gdyż mogło się jej przydać w pracy aurora.
-Nikt nas nie podsłucha, podłapałem je od Dumbledore'a. A tak poza tym to ja zadaję pytania.
-Dobra, więc o co chodzi?-zadała kolejne pytanie, ale się tym nie przejęła.
-Wierzysz w to, co stało się na Turnieju Trójmagicznym? - zaczął przechodzić do sedna sprawy.
-Ciężkie pytanie. Gdyby to mówił ktoś inny niż Dumbledore na pewno bym go wyśmiała. Powiedzmy, że wierzę, a co?
-Mam dla ciebie propozycję. Słyszałaś kiedyś o Zakonie Feniksa?
-Znam tę nazwę. Chyba kiedyś ktoś z sąsiedniego stolika w Dziurawym Kotle o tym wspominał. - odparła po chwili namysłu.
-Idioci, jak mogą o tym gadać w miejscu publicznym, do tego bez żadnych zaklęć zabezpieczających! -Obruszył się Moody.
-No więc, - ciągnął - to organizacja, którą założył Dumbledore do walki z
Voldemortem. Stara się wykrywać śmierciożerców i chronić mugoli.
-Wow, nie wiedziałam, że takie coś istnieje! Czyli sprawa jest poważna. -Tonks ciężko było uwierzyć, że znowu nastają mroczne czasy. Jednocześnie czuła ekscytację, w końcu działo się coś tajemniczego, być może groźnego i miała szansę być w to wtajemniczona.
-Zakon powstał za czasów I Wojny Czarodziejów. Teraz zwołany jest na
nowo. Wielu dawnych członów już nie żyje. Jednych zabili śmierciożercy,
innych sam Voldemort, a jeśli ktoś miał szczęście to zmarł naturalnie.
Szukamy nowych ochotników.
-Szalonooki, rozumiem, że chcesz mnie zwerbować.
-No, tak. Ale wiedz, że to niebezpieczne.
-Kiedy mogę zacząć? - zapytała z powagą. - Nie będę patrzeć bezczynnie na
to, jak ON się odradza! -Alastor obrócił oko do tyłu i mruknął.
-Scrimgeour tu idzie, muszę się streszczać. Jutro o 9:00. Ulica
Grimmauld Place. Ktoś tam na pewno będzie na ciebie czekał. - udzielał
informacji Moody.
-Jak go rozpoznam? - zapytała wyraźnie rozochocona. W końcu coś ciekawego się dzieje!
-Będzie siedział na ławce i czytał gazetę.
-Przecież dużo osób może tak robić! - Oburzyła się. - Przecież mogę
wpaść na jakiegoś mugola i co? Zacznę nawijać o Zakonie? Zgłupiałeś?
-Zapewniam cię, że TAM nikt inny nie będzie czytał gazety.
-Ale... - Zaoponowała.
-Cicho, Scrimgeour zaraz zapuka. Finite. - Zakończył zaklęcie wyciszające. Jego oko było wpatrzone w drzwi.
-Przecież on nigdy nie puka.
-No fakt. - zaśmiał się po swojemu Szalonooki i w tym momencie do pokoiku, faktycznie bez pukania wszedł Rufus Scrimgeour.
-Witaj, Nimfadoro! Przyszedłem, żeby cię poinform... Alastorze, a ty już tu? - urwał w pół zdania i zapytał zdziwiony.
-Dobrze wrócić na stare śmieci. - odparł niby wesoło Moody, ale w
spojrzeniu jego zdrowego oka Dora wychwyciła niechęć do Scrimgeoura.
-Przyszedłem aby cię poinformować o tym, że twoim przełożonym na nowo
zostaje Alastor, ale o tym chyba już wiesz. Ja natomiast staję się na
powrót jedynie szefem departamentu aurorów i nie podlegacie mi
bezpośrednio. - oznajmił Dorze Scrimgeour.
-Tak, proszę pana. Fajnie w końcu się od pana...to zna czy szkoda, że
już nie będą współpracować z panem. - szybko ugryzła się w język.
-Tak, do widzenia. - Scrimgeour przeciągnął sylabę "tak" i wyszedł.
-No, ja też się zmywam. - oznajmił Moody. - pamiętaj jutro o 9:00 masz
być na Grimmaud Place. Cześć! - wstał z krzesła i zatrzymał się przy
drzwiach.
-Pa! - odpowiedziała wesoło Tonks, już nie mogła doczekać się jutrzejszego dnia.
Komentarze
Prześlij komentarz