Mała, zielonowłosa dziewczynka śpiewała z pewnym, czarnowłosym
nastolatkiem pieśń "o Wielkich Założycielach". Była szczęśliwa, on też.
Do kuchni weszła matka dziewczynki. Wyszeptała cicho, że ktoś został
zamordowany. Chłopak wybiegł. Mała Dora nic z tego nie rozumiała. To
było ich ostatnie spotkanie.
Dora wstała, a za nią Remus, Syriusz i Bill, który gdzieś odszedł. Pan Weasley trzymał w ręku brązowy klucz. Syriusz wziął Tonks za rękę i poprowadził na górę do jakiegoś pokoiku. Był zielony, jak większość pomieszczeń w domu Blacków. Klamkę stanowiła głowa węża obnażającego swoje kły, jakby miał zaraz zatopić je w ręce pana Artura, który otwierał drzwi. Tonks usiadła na kanapie razem z Syriuszem. W pokoiku nie było wielu mebli. Znajdowały się tam tylko ta kanapa, na której siedzieli, drewniany stolik i jedna szafa z barkiem, dwoma szafkami i szufladą. Każdy z elementów szafy był zamknięty na osobny klucz. Drzwi się otworzyły i wszedł Bill, targając za sobą jakiś sporych rozmiarów worek, który położył na stole. Pan Weasley otworzył barek, w którym nie było żadnych trunków. Znajdował się tam duży słój, który był w jednej trzeciej zapełniony zwiniętymi kawałkami pergaminu. Mężczyzna wyciągnął różdżkę i rzucił na słoik zapewne jakieś bliżej nie znane Tonks zaklęcie ...
Komentarze
Prześlij komentarz